Rozdział 3
Po trzech dziwnych snach, krótkiej wizycie w toalecie na końcu awionetki i oglądaniu chmur nad oceanem przez małe, okrągłe okienko znaleźliśmy się nad lądem. Rozpoznałam to, po lekkim, prześwitującym przez puchate białe chmurki polu żółci i pomarańczu. W naszym środku lokomocji robiło się nieznośnie gorąco, a stalowe pręty nieobudowane drewnem ani plastikiem zaczynały jęczeć. Na czołach reszty wybrańców pojawiły się pierwsze smugi potu, skóra zaczynała intensywnie wpadać w karmin. Powietrze stawało się duszne. Wtedy usłyszałam głos kogoś z załogi:
- Niedługo lądujemy, włóżcie głowy między kolana bo będzie nami trzęsło - Pani która to powiedziała poszła na sam koniec awionetki i wykonała ruch o którym mówiła.
Sama również złożyłam się w pół i czekałam na wstrząsy. Pojawily się już po chwili, koła awionetki uderzyły w nierówny teren i zaczęły odbijać w szaleńczym tempie. Powoli zwalniały silniki a nasz pojazd przeszedł w miarę równostajny ruch. Trwało to jakieś dwie minuty, a gdy awionetka zupełnie zahamowała znów przemówiła pani z załogi:
- Proszę wziąć swoje bagaże - spojrzała na mnie po czym dodała - i przygotować na spotkanie z Edenem.
Wszyscy powoli wychodziliśmy z maszyny - odetchnęliśmy, był wczesny ranek i czuć było świeże powietrze. Zupełnie inaczej niż w maszynie, na zewnątrz było niewiele więcej niż piętnaście stopni a nieliczne kępy trawy pokrywała rosa. Podniosłam wzrok i zobaczyłam To. Eden. Cel wyprawy. Przede mną stało 6 podobnych wielkością do piramid szklarni, każda była kształtu połówki wielkiego koła. Niektóre szklane okienka były otwarte i wylewała się z nich zieleń. Przez pnącę się po środku tych szklarni pnączna widziałam coś białego, jednak bujne rośliny skutecznie mi przeszkadzały. Krągliste piramidy znajdowały się około 6 kilometrów od nas, a i tak wydawały się być nierealnie wielkie. Kot przekręcał się po torbie dając mi znać, że pragnie więcej świeżego powietrza niż dawał mu kawałek otwartego zamka błyskawicznego w mojej sportowej torbie. Otworzyłam torbę nieco szerzej i spojrzał na mnie swoimi pięknymi, wielkimi oczyma po czym Paczadło odręciło się i wystawiło swój chudy, choć pokryty gęstym, białym włosiem kuper.
- Zbieramy się! Musimy dojść przed zmrokiem! - próbowała przekrzyczeć tłum Anka.
Wszyscy powlekliśmy się za naszą "Przewodniczką po Edenie". Mieliśmy wstąpić do tej szklanej piramidy na nieznanie długi okres. Ja dołączyłam do niej i dalej dopytywałam się o rajską szklarnię.
***
Wejście do Edenu było strzeżone tak dobrze jak granice kraju, przy czym każdy musiał zostać dokładnie pokierowany do mieszkania w tym "Raju". Jak udało mi się dowiedzieć cały Eden był podzielony na szklarniane nazwy i dystrykty. Szklarnie nazwane były kolejno "Różana", "Złota", "Studencka", "Francuska", "Sportowa" oraz "Oficjalna". Z tego o co dopytałam nazwy były początkowo zupełnie inne i po prostu była szklarnia pierwsza, druga i temu podobne. Jednak kiedy zaczęli się sprowadzać tu ludzie szklarnie uzyskały przydomki. Z ogromnie różnych powodów. Dla przykładu w "Studenckiej" była jedyna ale za to wielka uczelnia, w której kształcili się wszyscy chciejący lub potrzebujący douczenia. Nie była prawie w niczym podobna do naszych szkół. Uczyli się tam i staruszkowie i przedszkolaki, ktoś chciał mieć inny zawód? Musiał się go tam wyuczyć. Pozatym nie było tam raczej nauczycieli, każdy dostawał program nauki czyli rzeczy do nauczenia. Miał do pomocy bibliotekę wypełnioną różnymi publikacjami, zbiory zasobów naukowych internetu i ewentualnie, jeśli chciał nauczyć się czegoś dodatkowego przychodził na wykład kogoś doświadczonego w zawodzie. Najładniejsza wizualnie była szklarnia "Różana", nazywała się tak dlatego, że była obrośnięta nie blusczem jak w pozostałych szklarniach, a różami. Cały rok pięknie w niej pachniało. Część "Francuska" zawdzięczała nazwę pierwszym mieszkańcom - samym Francuzom."Sportowa" nazywała się tak sama dla siebie, podobno na początku miała tam powstać część rekreacyjna kompleksu Edenu, skończyło się jednak tylko na basenie. "Złota" była pierwszą ukończoną szklarnią i nieco odróżniała się architekturą od pozostałych. "Oficjalna" zaś, była po prostu miejscem największej ilości miejsc pracy. Jakieś urzędy i inne takie.
- Dzień dobry, imię, nazwisko, data urodzenia, wykształcenie, pesel i... i.... - najpier wymienił urzędnik monotonnym głosem po czym przeciągle się jąknął. - Już wiem! Jeszcze punkty IQ!
- To w takim razie niech pan wpisze - powiedziałam patrząc na komputer. - Estera Kawińska, Trzynasty czerwiec tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego piątego roku... i co tam jeszcze? - zapytałam.
- Wykształcenie, pesel i IQ - powiedział z lekkim ożywieniem, a nawet popędzeniem.
- To może pokażę po prostu panu kartkę? Mam wszystko tam zapisane, dostałam po informacji że przechodzę.
- No w sumie... - zrobił efektowną pauzę - może być.
- Proszę - podałam mu plik kartek i uśmiechnęłam się.
- Dobrze, zgadza się. Proszę. - podał mi niewielki zegarek, parę instrukcji na kartce, kartę, która jak się okazało była kluczem do mieszkania. - Będzie pani mieszkała w szklarni różanej, w dystrykcie 5, w bloku 49. - Po tym konspiracyjnie dodał. - Dobrze panią przydzielili, nowy budynek i najładniejsza szklarnia.
- Dobrze, a jak tam dojść? - zapytałam z lekkim rumieńcem.
- Ma pani tu mapę. - Założył srebrny, zatrzaskowy zegarek na moją rękę po czym przycisnął na jeden z białych brylancików. Pojawiło się menu, tyle, że w powietrzu. Kliknął parę przycisków, machając ręką w okolicy wizualizacji i zobaczyłam mapkę Edenu z zaznaczonym moim przyszłym miejscem zamieszkania oraz obecnym miejscem pobytu. - Jak pani i z tym zbłądzi, niech pani kogoś po prostu zapyta o drogę.
- Dobrze, a kiedy mogę otrzymać "Ważną Dziesiątkę"?
- Już niedługo, nie sądzę by dalej niż za tydzień. Jak pani chce coś jeszcze to teraz jest czas na pytania.
- Nie, ja... chyba już nic. - Powiedziałam i szybko dodałam - Do widzenia
- Do widzenia - odpowiedział urzędnik.
Nadchodził czas by wyruszyć w drogę do nowego domu, ciekawe gdzie są moi rodzice. Ciekawe w której szklarni? Czemu nie mieszkają ze mną? Miałam mnóstwo pytań do Anki. Na szczęście zdążyła podać mi swój adres. Mieszkała w "Sportowej" w dystrykcie pierwszym. Przechodziłam właśnie przez szklarnię "Oficjalną" kiedy stwierdziłam, że może zamiast wpatrywać się w mapę jak kura w gnat mogłabym nieco się rozejrzeć.
Budynki wokół były w większości ze szkła, jednak z czarnymi ścianami i obwódkami okien. Przed nimi widoczne były kwiaty , w stalowych, mieniących się w jasnym słońcu kwietnikach. Cały Eden był bardzo nowoczesny, budynki były połączeniem plastiku i metalu, w kolorach czarnym, białym i różnych odcieniach szarości. Całość łagodziły rośliny, które w niezliczonych ilościach rosły po Edenia. Same chodniki napewno nie mogłyby zostać uznane za normalne. Chyba dla tego, że były ze stali. Przede mną pojawiło się pierwsze przejście, do ogrodu "Złotego", jak zauważyłam na mapce z zegarka, można łatwo się było przedostać do "Różanego", wystarzczyło przejść przez dystrykt 4 i kawałek 5. Rzeczywiście, zauważyłam, że "Złota" szklarnia była zbudowana w innym stylu niż "Oficjalna". Były tutaj gdzieniegdzie kable, które w części "Oficjalnej", jak udało mi się domyślić skrywały się pod ziemią. A poza tym domy były obudowane drewnianymi belkami, w częścia oficjalnej królował wyłącznie plastik i metal. Ciekawiło mnie, czy to architekt po jednej szklarni zmienił wizję, czy stworzył to inny. W każdym razie, jak udało mi się dowiedzieć za około 90 godzin będzie martwy, bądź martwi. Cały świat, przykryje ogromna fala, po której wynurzą się nowe kontynenty. To właśnie dlatego zabrano nas do Edenu, żeby przetrwali najlepsi przedstawiciele rasy ludzkiej. Eden jest pojemny na około milion, może półtora miliona osób. Ma się z nas, w Edenie wymnożyć przyszła populacja. A wszyscy, którzy się o tym dowiedzieli mieli przeczyszczoną pamięć, dlatego nikt nic się nie dowiedział i nie było żadnej propagandy. Pogrążona myślami, skręciłam w dystrykt piąty i zaczęłam zbliżać się do mojej szklarni. Drzwi były porośnięte białą odmianą róż. Gdy przez nie przekroczyłam uderzyła we mnie woń miliona róż którym porośnięta była moja "Piramida".
I teraz nie wiem co napisać. Zamurowało mnie. JA CHCĘ DALEJ!!!
OdpowiedzUsuńChciej, chciej. Niedługo napiszę 4 rozdział. Wiesz, że wciągnęła książka moją mamę? Hah.
UsuńTo dobrze, może Cię zmusi do napisania następnego rozdziału SZYBCIEJ, i nie będziemy musieli tyle czekać co teraz.
UsuńNie wykluczam. Mama też chce więcej. W wakacje napewno będę miała więcej czasu dla przygód z Edenu. Aktualnie troszkę no-lifeuję z kolejką,
UsuńJa też chcę jeszcze!Czekam na następny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńCzekaj dzielnie :3
UsuńJESZCZE, cholera, JESZCZE!
OdpowiedzUsuńEjże, ejże - bez bulwersów.
UsuńZatkalo mnie..
OdpowiedzUsuńMarina034 ps : takie jedno malutkie pytanko...kiedy bede mogla sie spodziewac mojego naglowka??
Napewno przed końcem czerwca, jeśli będzie poślizg, to nie większy niż tydzień. Szkoła mnie przytłacza. Mecze też.
UsuńNaprawdę interesujący rozdział. Ciekawa jestem co wydarzy się dalej. Chętnie przeczytam kolejną część. Bardzo dziwny jest ten Eden, ale w końcu trzeba urozmaicać sobie życie. Moja wyobraźnia płata mi różne figle, kiedy wyobrażam sobie to co napisałaś. Książka ciekawa. Jest dużo opisów, różnych oryginalnych sytuacji, jednak ja czuję jakiś niedosyt... Nie wiem. Może twoja twórczość nie trafiła w mój gust. Ja raczej wolę czytać książki z jakimś małym wątkiem miłosnym. Mam nadzieję, że w końcu pojawi się tu jakaś akcja. Tak czy inaczej czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńada_laki